Te my艣li s膮 dzieckiem rozpaczy i w艣ciek艂o艣ci...

     "Czas nie chce si臋 zatrzyma膰, ka偶dy up艂ywaj膮cy dzie艅 postarza mnie, a ja wci膮偶 szukam tego, czego szuka艂em rok temu, dwa lata temu i pi臋膰 lat - bezskutecznie.艢wiat p臋dzi, ja za艣 stoj臋 w miejscu biegn膮c za chimerami i coraz mniej wierz臋, i偶 mo偶na je do艣cign膮膰. Nie ma bezinteresownych uczynk贸w i uczu膰, nie ma prawdy, przyja藕ni i wierno艣ci, nie istniej膮 idee bez skazy i przysi臋gi bez pu艂apek, jest tylko zgorzknienie, kt贸re odk艂ada si臋 we krwi niczym s艂oje truj膮cego drzewa.

     Po co si臋 stara膰, za jak膮 mityczn膮 nagrod臋? Za "偶ywot wieczny" po 偶yciu pe艂nym cierpie艅? Respektowanie najtwardszych zasad etyki, niez艂omny 偶ywot doczesny bez kompromis贸w ze z艂em - prowadzi do ob艂臋du, samob贸jstwa lub potwornego osamotnienia. Chwilowe sukcesy na tej drodze s膮 jak wilcze do艂y, im wi臋ksze zwyci臋stwo stra偶nika dekalogu, tym wi臋kszy d贸艂, w kt贸ry go wrzuc膮. Cokolwiek by艣 nie zrobi艂 szlachetnego - wszystko ko艅czy si臋 przegran膮. Zwyci臋zcy b臋d膮 zwyci臋偶eni, szcz臋艣liwi uton膮 we 艂zach. "Szcz臋艣cie jest kobiet膮" (Nietzsche) ; szcz臋艣ciarze o niezbrukanych sumieniach rogaczami. Tylko brak skrupu艂贸w przynosi z艂oty laur.

     Na jednym z najbardziej genialnych rysunk贸w w dziejach sztuki (Melancholia Dur毛ra) samotny anio艂 siedzi w艣r贸d wszystkich symboli tego 艣wiata - ma obok siebie klepsydr臋, wag臋, drabin臋, ksi膮偶k臋, kamie艅 m艂y艅ski i dzwon, graniastos艂up i kul臋 hebel, m艂otek, obc臋gi i n贸偶, g艂upie bydl臋 i tablic臋 matematyczn膮, klucze i mieszek. Nie jest ju偶 zas臋piony; pogodzon膮 rozumiej膮c膮 twarz zdobi 艂agodny, odrobin臋 cierpki wyraz ust, a w prawej d艂oni trzyma 贸w, tak cz臋sto portretowany przez artyst贸w (Blake i inni), symbol Genesis, to narz臋dzie, kt贸rym B贸g zakre艣li艂 艣wiat -cyrkiel. Trzyma go z wyra藕nie uchwytn膮 niech臋ci膮, jakby lekcewa偶膮co, nieomal pogardliwie. Dwa ostrza, kt贸re wytyczy艂y 艣wiat, rozpieraj膮 si臋 bezw艂adnie mi臋dzy kolanami, martwe niczym dwoje napi臋tnowanych winowajc贸w...


     Te my艣li przeznaczam ludziom, kt贸rzy na nie zas艂u偶yli. Nie wiem ilu ich jest. Cz艂owiek dziczeje stykaj膮c si臋 z lud藕mi i albo musi wybudowa膰 sobie erem, albo sp艂aszczy膰 si臋 do wymiar贸w otoczenia. Odrzuca go przera藕liwa g艂upota tzw. inteligencji, tego pokolenia (?), tej armii, rzeszy niedouczk贸w i niedog艂贸wk贸w, kt贸rzy formuj膮 "intelektualn膮 elit臋 narodu" korzystaj膮c z tego, 偶e jeszcze wi臋ksza horda p贸艂inteligent贸w stanowi dla nich korzystne t艂o. Znale藕膰 cz艂owieka, z kt贸rym mo偶na porozmawia膰 nie wys艂uchuj膮c bana艂贸w, komuna艂贸w, idiotyzm贸w, cwaniackich 艂garstw, fa艂szywych zapewnie艅, tanich spro艣no艣ci lub specjalistycznych be艂kot贸w "fachowca", dla kt贸rego bran偶owe wykszta艂cenie (plus umiej臋tno艣膰 trzymania widelca ) jest ca艂膮 jego kultur膮, kogo艣 bez p艂askostopia m贸zgowego i bez lizusowskiej mentalno艣ci - to znale藕膰 skarb. Na og贸艂 znajduje si臋 inteligent贸w. Ci ludzie zreszt膮 wcale nie byliby odrzucaj膮cy, gdyby nie "szpanowali" na m膮drych, rozs膮dnych, odwa偶nych i oryginalnych. Lecz kiedy to robi膮, kontrast mi臋dzy popisem a rzeczywisto艣ci膮 budzi wstr臋t i odruch wymiotny.

     Alergia na g艂upot臋, konformizm i oportunizm, obok niezgody na pod艂o艣膰 i okrucie艅stwo 艣wiata prowadzi ku samotno艣ci i jej wyspom bezludnym. "Lepiej by膰 samotnym ni偶 mie膰 z艂e towarzystwo" (Pierre Gringoire).

     Opisa膰 wszystkie rodzaje samotno艣ci nie spos贸b, jest ich zbyt wiele. Nie spos贸b te偶 wszystkich sklasyfikowa膰. Wiadomo, 偶e samotno艣膰 r贸偶ni si臋 od osamotnienia, albowiem samotno艣膰 bardzo cz臋sto pochodzi z wyboru (tylko ludzie, kt贸rzy nie my艣l膮, nigdy nie s膮 samotni), a na osamotnienie cz艂owiek zostaje skazany. Samotno艣膰 przeradza si臋 w osamotnienie gdzie艣 na tym koszmarnym styku mi臋dzy nimi, kt贸rego nie mo偶na zlokalizowa膰 spogl膮daj膮c na zegarek, a spoza kt贸rego odwr贸t jest tak ci臋偶ki. Wsp贸艂czesny ameryka艅ski poeta, Kenneth Rexroth, pisa艂:

"Samotno艣膰 zamyka si臋 wok贸艂 nas,
gdy tak le偶ymy bierni i wyczerpani;
艣ciska nas mi臋kko ciep艂膮 d艂oni膮 (...)
nieuchronna i pusta
przestrze艅 osamotnienia".

     Osamotnienie dopada nas nieproszone, odszukuje na jakim艣 etapie 偶ycia, zazwyczaj najpierw nel mezzo del cammin della vita - w po艂owie drogi; potem na staro艣膰... "



WALDEMAR 拢YSIAK- "Wyspy Bezludne"



Valid XHTML 1.0 Transitional

Poprawny CSS!